Kolejny tydzień za nami. Krzyś rośnie jak na drożdżach. Skutecznie służy temu celowi współcześnie lansowana metoda karmienia na żądanie. Nasi rodzice mieli gorzej. Przynajmniej Ci którzy przejmowali się książkami wydanymi 40 lat temu i dawniej...
"Tata też bywa jadalny... smakuje co prawda inaczej niż mama, ale kto by się przejmował takimi szczegółami. Grunt to pełen brzuszek."
Poranne szczepienia potrafią zepsuć dzień. Dobrze, że mama lub tata wezmą czasem na ręce. Od razu człowiek czuje się lepiej. Może nawet zaśnie... ćśśś...
A dla miłośników liczb: waga w 40tym dniu (to dziś!) osiągnęła 3380g. To znaczy, że po pierwszych czterdziestu dniach mamy o 70% więcej Krzysia niż na początku :)
Więc niech się Babcia Gosia nie dziwi, że jedne śpiochy trafiły już na półkę z za małymi ubrankami :)
Ocieplenie spowodowało, że Krzyś w tym tygodniu zaczął opuszczać cztery ściany. Spacery chyba mu się podobają. Poruszający się pojazd i chłodne powietrze wpływają na naszego synka usypiająco. Godzinka spaceru dobrze robi też niedotlenionym rodzicom. Niestety my nie możemy w czasie spaceru pospać...
Blog wypełniany przez ostatni miesiąc wyłącznie zdjęciami Krzysia zaczął się robić monotonny. Dlatego tym razem umieściłem portret Przedwiośnia, które zawitało do Poznania. Warta już nie całkiem lodem skuta. Łąki nad rzeką już nie pod śniegiem. Słoneczko zaczyna przygrzewać. Niebotycznie wysokie temperatury (+5 stopni Celcjusza) poprawiają humorki.
"Wiem, że przed chwilą jadłem... Ale to przecież nie ma żadnego związku z moim obecnym głodem... To co? Dostanę czego chcę po dobroci, czy mam to sobie wywrzeszczeć?"
Za oknem biało i zimno. Krzyś też postanowił pokazać się na jednym zdjęciu w bardzo jasnej tonacji. Drugi kadr to dowód, że my się zimy nie boimy i przy oknie się wietrzymy.